W XXI wieku nie możemy już dłużej ignorować problemu i kręcić nosem na “wymysły ekoterrorystów” – wiemy bez cienia wątpliwości, że mamy poważny problem z nadprodukcją odpadów. A raczej nieumiejętnym nimi gospodarowaniem i bezrefleksyjnym konsumpcjonizmem. Chodzi oczywiście głównie o plastik, w którym, jak na ironię, toną oceany. Wszystkie te słomki, jednorazowe sztućce i kubeczki, szczoteczki do zębów, siatki i butelki – to tak naprawdę tylko część problemu. Równie, a być może nawet bardziej niebezpiecznym zanieczyszczeniem jest mikroplastik. Problem w tym, że jego akurat tak łatwo dostrzec gołym okiem się nie da. Czym zatem jest cały ten mikroplastik i gdzie się w takim razie podziewa?

Mikroplastik, nanoplastik… co to jest i skąd się bierze?

Mikroplastik to, jak łatwo wywnioskować z nazwy, po prostu mikroskopijne cząsteczki plastiku. Według oficjalnych definicji, cząsteczki takie mają nie więcej niż 5 mm wielkości, ale ich rozmiary mogą być skrajnie różne. Te najmniejsze mogą być niewidoczne dla ludzkiego oka. Niektórzy naukowcy rozpoznają w nich potencjalnie jeszcze większe zagrożenie, zachowując dla nich nawet osobną kategorię – tzw. nanoplastik.

Niemniej jednak, zarówno mikro- jak i nanoplastik to cząsteczki tworzyw sztucznych. Najczęściej takie plastikowe drobinki tworzą się w wyniku rozpadu większych śmieci już obecnych w środowisku – jest to tzw. mikroplastik wtórny. Mikroplastik pierwotny, to z kolei cząsteczki polimerów, które są źle zutylizowanym (lub po prostu nie zutylizowanym) odpadem z fabryk lub drobinkami używanymi do produkcji kosmetyków.

brokat w kosmetykach

Szacuje się, że najczęstszym źródłem mikroplastiku są stare, zużyte opony, włókna syntetycznych ubrań, plastikowy pelet (używany do wytwarzania innych plastikowych przedmiotów) i farba odpryskująca z budynków i oznaczeń na drogach. Przykładem mikroplastiku jest także uwielbiany przez wielu brokat.

Taki mały, a wszędzie go pełno

Niestety, dokładnie tak – mikroplastik jest już dosłownie wszędzie. We wszystkich zbiornikach, zarówno słodko- jak i słonowodnych (powierzchniowych i podziemnych), powietrzu, ziemi i organizmach żywych. Na całym świecie. Jakimś cudem dostał się nawet na – jak się okazuje – nie takie już dziewicze Wyspy Galapagos. Jak?

Od starej, wyrzuconej do lasu opony do morskiego mułu wokół odległej o setki kilometrów wyspy daleka droga, ale tylko pozornie. Mikroplastik jest tak mały i lekki, że może rozprzestrzeniać się nawet z wiatrem i deszczem. Ostatnio znaleziono go nawet w ciałach owadów latających. Dlatego naukowcy znajdują jego ślady zarówno na dnach oceanów, jak i wysoko w górach (np. w Pirenejach).

Dwa oblicza kataklizmów

To jednak nie wszystko. Każdy z nas zapewne oglądał z przerażeniem wiadomości o zniszczeniach jakich dokonują powodzie na terenach zurbanizowanych. Być może część z was nawet tego doświadczyła. Takie nieszczęśliwe dla ludzi, zwierząt i mienia epizody mają także inne konsekwencje, o których rzadko się wspomina. Cała ta mętna woda oraz niesione przez nią śmieci wraz z mniejszymi i większymi cząsteczkami plastiku, trafia prędzej czy później tam, skąd wróciła (w przypadku tsunami) lub tam, dokąd zmierza (w przypadku wylewających rzek i monsunów) – do mórz i oceanów.

tsunami

 

Podobnie jest z trąbami powietrznymi, które wznoszą w powietrze i przenoszą na dziesiątki kilometrów wszystko, co napotkają na swojej drodze. Lekkie drobinki plastiku unoszą się wręcz idealnie – bez najmniejszego oporu – i z równie dużą łatwością spadają daleko poza siedliska ludzkie.

Przed mikroplastikiem nic się nie uchroni

Badania przeprowadzone w Wielkiej Brytanii wykazały drobinki plastiku w każdym z przebadanych zbiorników wodnych, bez wyjątku. Mikroplastik jest w jeziorach i rzekach, niezależnie czy płyną przez duże miasta czy oddalone od cywilizacji parki narodowe. Niechlubną rekordzistką okazała się lawirująca przez Greater Manchester rzeka Tame, w której w 1 litrze wody wykryto aż 1000 mikrocząsteczek plastiku. Od mikroplastiku nie uchroniło się nawet dziewicze jezioro Loch Lomond w Szkocji – nawet tam, na 1 litr wody przypadają średnio 2,4 drobinki syntetycznych polimerów.

Uważaj, co pijesz

Zaniepokojeni pogarszającym się stanem rzeczy, naukowcy z Fredonia State University of New York postanowili zbadać wodę, którą pijemy. W tym celu wzięto pod lupę 259 wód butelkowanych z różnych sortów, od różnych firm i pochodzących z różnych krajów. Wyniki są przerażające – aż 93% z nich zawierało mikroplastik. Według obliczeń, średnio razem z 1 litrem wody butelkowanej wypijamy ok.10 cząsteczek mikroplastiku większych niż 100 mikrometrów i aż 325 dużo mniejszych. Rekordzistką w tej dziedzinie okazała się jedna z butelek Nestle Pure Life, w której wykryto 10 390 drobinek plastiku.

Przerażające prawda? Dodając do tego szkodliwy plastik, w który taka “plastikowa” woda jest opakowana, jej kupowanie nie wydaje się rozsądne ani ze względów zdrowotnych, ani ekologicznych (o ekonomicznych nie wspominając). Niestety od mikroplastiku nie da się uchronić całkowicie. Woda kranowa też go zawiera, chociaż jego ilość jest dwa razy niższa niż w przypadku wody butelkowanej.

Mikroplastik mamy we krwi! To znaczy w jelitach i płucach.

Picie skażonej mikroskopijnymi cząsteczkami plastiku wody to niestety nie jedyna droga, którą dostają się one do naszego organizmu. Mikroplastik wypijamy z niemal każdym napojem, niezależnie czy to Coca Cola, Pepsi czy 7Up. Zawierają go wszystkie (przynajmniej te, które poddane zostały testom). Plastik może dostawać się do naszego układu pokarmowego nawet z piwem, cukrem i solą. Nie tylko może, a wręcz na pewno się dostaje – badania potwierdzają obecność mikroplastiku w każdej próbce przebadanych ludzkich ekskrementów. Najczęściej razem z produktami przemiany materii wydalamy polietylen (PE) i polipropylen (PP) – w średniej ilości 20 cząsteczek na 10g kału.

mikroplastik w wodzie

To nadal nie wszystko. Mikroplastik wdychamy również razem z zanieczyszczonym powietrzem w formie drobnych włókien tworzyw sztucznych. Ta część z nich, której nasz organizm nie pozbędzie się na wejściu, może osadzać się w płucach powodując szereg odpowiedzi biologicznych, jak np. stany zapalne. Dodawane do włókien barwniki i plastyfikatory mogą być potencjalnie rakotwórcze i mutagenne.

Mikroplastik a zooplankton

O wpływie mikroplastiku na zdrowie człowieka nadal jednak wiemy stosunkowo niewiele. Zdecydowanie więcej możemy powiedzieć w tym kontekście o organizmach morskich.

Najbardziej podstawowym ogniwem łańcucha pokarmowego, który wchodzi w kontakt z mikroplastikiem, jest zooplankton. Jako proste organizmy działające w przeważającej mierze odruchowo, te mikroskopijne zwierzęta mają problem z odróżnieniem cząsteczek organicznych od drobinek plastiku. Ten z kolei może obniżyć ich sukces rozrodczy i zatkać przewód pokarmowy doprowadzając do ograniczenia przyjmowania pokarmu i dużej śmiertelności.

Taki bieg zdarzeń może mieć olbrzymie konsekwencje dla całych ekosystemów morskich. Nadmierny rozwój fitoplanktonu i glonów, którymi żywi się zooplankton, może prowadzić do eutrofizacji wód i tym samym do wysokiej śmiertelności innych zamieszkujących je organizmów. Z drugiej strony, zbyt mało zooplanktonu, który stanowi bazę pokarmową wielu większych organizmów, może doprowadzić do kaskady troficznej i katastrofalnych skutków dla bioróżnorodności oceanicznej ogóle.

Plastikowy łańcuch pokarmowy

Podobnie jak w przypadku zooplanktonu, drobne skorupiaki (jak np. krewetki) czy mięczaki filtrujące (np. małże), nieintencjonalnie spożywają mikroplastik, który ulega bioakumulacji na wyższych poziomach troficznych. Przykładowo – jeśli krewetka zje drobinki plastiku, ryba zje kilka krewetek, a większa ryba kilka takich ryb – mikroplastik zostaje skumulowany w jej ciele (nierzadko osiągając poziom toksyczny). Na tej samej zasadzie może być kumulowany nanoplastik – jak się okazuje, nawet w mózgu ryb (przekracza barierę krew-mózg, co powoduje m.in. szereg anomalii behawioralnych).

Jak nietrudno się domyślić, potem takie organizmy spożywamy także my (a przynajmniej niektórzy z nas). Jakie mogą być tego dalekosiężne skutki? Dokładnie nie wiadomo.

Mikroplastik to rzecz ludzka. Czy na pewno tego chcemy?

Wiemy natomiast, że mikroplastik jest już na Ziemi powszechny. Niektórzy naukowcy sugerują nawet, żeby mianować jego wszechobecne złoża wskaźnikiem nowej epoki geologicznej zdominowanej przez człowieka – Antropocenu. Czy naprawdę jesteśmy aż tak szkodliwi dla własnej planety, żeby określać swoją obecność po złożach śmieci? Wszystko na to wskazuje.

antropocen

Wydaje się, że dopiero w ostatnich latach zaczynamy globalnie rozpoznawać ten problem i powoli wprowadzamy zmiany w gospodarce. Mogą okazać się one jednak zbyt powolne – ale to zależy już od nas. To w końcu zwykli konsumenci są motorem napędowym zmian. Warto zatem zrezygnować z plastiku jednorazowego użytku wszędzie tam, gdzie tak naprawdę nie jest on niezbędny. Zabierzmy na zakupy bawełnianą torbę, nie używajmy jednorazowych sztućców i talerzy, a kawę zamawiajmy mając w zanadrzu swój własny kubek (w niektórych kawiarniach nawet dostaniemy za to zniżkę!). Tylko tyle i aż tyle – to naprawdę może zrobić różnicę.

Źródła:

Dodano do koszyka