Chociaż owocami bynajmniej nie są, drobne istoty wyciągane z mórz i oceanów cieszą się niemalejącą popularnością smakoszy na całym świecie. Takie zwierzęta jak krewetki i małże (np. ostrygi) często uważane są za zdrowe źródło białka zwierzęcego, ekskluzywne danie czy silny afrodyzjak. Niestety, rzeczywistość – jak to zazwyczaj bywa – jest rozczarowująca. Ich konsumpcja nie ma już nic wspólnego ze zdrowym stylem życia, a katastrofalne w skutkach pozyskanie zostawia wyraźny moralny i ekologiczny niesmak. Co więcej – w całym tym przemyśle nie ma absolutnie nic seksownego.

Plastikowe owoce z morza

Zacznijmy od aspektów zdrowotnych spożycia morskich stworzeń – bez zagłębiania się w składniki odżywcze i ludzką metabolomikę. Sprawa jest prosta – wiecie czym jest mikroplastik? To bardzo drobne cząsteczki/włókna tworzyw sztucznych, które obecne są już w każdym zakątku świata, a wyjątkowo duży problem stanowią właśnie w rzekach, morzach i oceanach. Ze względu na swoje rozmiary, plastikowe drobinki są nieumyślnie zjadane przez ryby i inne morskie stworzenia. W jeszcze drobniejszej wersji, jako tzw. nanoplastik, masowo trafiają do układów pokarmowych drobnych zwierząt wodnych, jak np. krewetki czy ostrygi.

Te zwierzęta, w większości będąc filtratorami, są wyjątkowo podatne na przypadkowe zjedzenie drobinek plastiku. Średnio, w jednej małży, może znajdować się ponad 150 takich cząsteczek (chociaż u zwierząt pochodzących z hodowli jest ich wyraźnie więcej niż u tych pozyskanych z natury) [1]. Z kolei w badaniach [2] przeprowadzonych u wybrzeży Morza Śródziemnego okazało się, że prawie 40% krewetek jest obciążonych plastikiem – wśród osobników żyjących w pobliżu Barcelony, wartość ta wyniosła 100%.

mikroplastik

Jako, że najwięcej mikroplastiku kumuluje się w układzie pokarmowym – w przypadku takich organizmów jak ostrygi czy krewetki, zostaje on przez ludzi skonsumowany bezpośrednio, razem ze zwierzęciem. Szacuje się, że zapaleni miłośnicy takich plastikowych owoców morza mogą za ich pośrednictwem konsumować nawet 11 tys. cząsteczek mikro- i nanoplastiku rocznie. Chociaż długoterminowe efekty takiego kontaktu z włóknami sztucznymi nie są znane, wiadomo, że są one źródłem toksycznych substancji, np. bisfenolu A czy węglowodorów aromatycznych. Co więcej, nanoplastik może być translokowany do niemal wszystkich organów wewnętrznych [1]. Nie brzmi to jak idealny scenariusz zdrowego odżywiania, prawda?

Zasobożerne mięczaki

Hodowla morska (lub inaczej akwakultura) mięczaków, takich jak ostrygi, może okazać się nie tylko niezdrowa dla ludzi, ale także dla okolicznych ekosystemów [3]. Te stworzenia są “uprawiane” (jak określa to branża) na ogromną skalę, są bowiem wyjątkowo dochodowe. Niestety to właśnie ta skala jest problemem.

krewetki i ostrygi hodowla

Ostrygi odżywiają się poprzez filtrację wody. Jedno zwierzę potrafi w ciągu dnia “przepuścić” przez swoje ciało od 15 do 55 litrów wody morskiej, jednocześnie oczyszczając ją z fitoplanktonu i detrytusu (materia organiczna osadzająca się na dnie zbiorników lub unosząca w toni wodnej). Są to zasoby niezwykle ważne w środowisku morskim, ponieważ stanowią zasadniczy fundament łańcucha pokarmowego. Są to zasoby, o które z wielkoskalowymi hodowlami konkurują dzikie gatunki zwierząt. W tym przypadku jednak, nie mają szans. Skutkuje to znaczną utratą bioróżnorodności.

Rzeczywiście, hodowle ostryg mogą wzbogacać dno morskie w składniki odżywcze, ale jednocześnie 'wzbogacają je’ w zanieczyszczenia. Wszystko to znacznie zaburza równowagę gatunków bentosowych. Ponadto gatunki obce, egzotyczne, introdukowane do hodowli, mogą przenosić równie egzotyczne choroby i pasożyty, które zagrażają rodzimym populacjom. Taka sytuacja okazała się niemałym problemem, przykładowo, w Wielkiej Brytanii.

Dziki dramat z krewetką w tle

Znacznie bardziej inwazyjne są farmy, na których hoduje się krewetki. Powstawały i cały czas powstają one kosztem naturalnych siedlisk, co prowadzi do drastycznej utraty lasów mangrowych i słonych bagien oraz wielu związanych z nimi usług ekosystemowych. Zaburzają one balans składników odżywczych w środowisku, a także zanieczyszczają okoliczne wody poprzez odprowadzanie nieoczyszczonych ścieków, często z zawartością antybiotyków, pestycydów i nawozów [4]. W ten sposób pozyskiwana jest jednak, niestety, tylko połowa skorupiaków, które trafiają na rynek.

krewetki i przyłów

Tak, niestety – bo akwakultura to nic, w porównaniu z pozyskiwaniem “owoców” morza z ich naturalnego środowiska. Prawdziwy dramat ekologiczny rozgrywa się bowiem u wybrzeży mórz i oceanów eksploatowanych ze względu na połowy, których celem są dzikie krewetki. Odbywa się ono poprzez tzw. trałowanie denne, polegające na ciągnięciu ogromnych, obciążonych sieci po morskim dnie (podobna praktyka dotyczy z resztą także małży – jest to tzw “dredging”). Takie sieci dosłownie zmiatają wszystko na swojej drodze – włączając w to tak cenne elementy ekosystemów jak zbiorowiska trawy morskiej, rafy koralowe i ogrody kamienne, które stanowią schronienie dla niezliczonych organizmów [5].

Największym jednak problemem związanym z trałowaniem jest tzw. przyłów. Jest to określenie zbiorcze na wszystkie gatunki zwierząt złapane w sieci nieintencjonalnie. Są to zarówno niedorosłe postaci larwalne ryb, również tych prawnie chronionych, jak i osobniki dorosłe oraz ssaki i żółwie morskie [6]. Część przyłowu jest (z lepszym lub gorszym skutkiem) wrzucana z powrotem do morza, część niestety starcia z sieciami nie przeżywa. Skala jest ogromna – badanie [7] na ten temat prowadzone w Zatoce Perskiej pokazało, że, wagowo, z każdego połowu krewetek aż 44,63% stanowił przyłów. Znaczący może być fakt, że badane połowy były nielegalne – niemniej jednak, problem istnieje i znany jest doskonale także w pełni legalnym krewetkarzom i międzynarodowym instytucjom. Niewiele jednak w tym zakresie się zmienia. Nie są rozwijane nowe techniki połowu (a tym bardziej prowadzone kampanie na rzecz ograniczenia spożycia takich zwierząt jak krewetki), a ewoluują jedynie sieci trałowe – z marnym skutkiem [6].

Wielki problem na niewielką skalę

Problemem są nie tylko komercyjne połowy i wielkoobszarowe hodowle krewetek, ale także małe, prywatne farmy – zarówno intensywne jak i ekstensywne. Problem ten jest coraz częściej nagłaśniany w Azji, w szczególności w Bangladeszu i Wietnamie. Hodowla tych skorupiaków w Wietnamie powoduje odprowadzanie ogromnych ilości zanieczyszczeń bezpośrednio do rzeki Mekong. Jest to także jedna z głównych przyczyn deforestacji w tym kraju.

Masowo wycina się lasy namorzynowe (mangrowe) i większość wegetacji w ich okolicy celem zaadaptowania przestrzeni pod hodowlę. Jest to szczególnie groźne biorąc pod uwagę niskie położenie Wietnamu względem stale podnoszącego się poziomu morza – roślinność wzdłuż wybrzeży stanowi swego rodzaju barierę przeciwpowodziową, która stopniowo po prostu znika. To, razem z podnoszeniem poziomu wód Mekongu i wzrostem jego zasolenia, stanowi ogromne zagrożenie dla upraw ryżu w delcie rzeki [8]. Warto wspomnieć, że z tego właśnie regionu pochodzi 70% eksportowanego z Wietnamu ryżu.

Nieopłacalne afrodyzjaki

Hodowla krewetek i małży, w swojej aktualnej formie, jest całkowicie niezrównoważona i nieekologiczna. Owszem, póki co jest dochodowa, ale w szerszej perspektywie może okazać się tragiczna w skutkach dla ekonomii krajów zależnych od – i tak już zachwianej – równowagi w naturze. W świetle zagrożeń, które niesie za sobą przemysł “owoców” morza względem zdrowia naszego i planety, warto zastanowić się, czy marnej jakości i wątpliwej skuteczności afrodyzjak naprawdę jest wart swojej prawdziwej ceny.

Źródła

[1] Smith M., Love C.D., Rochman, C.M., Neff R.A., 2018: Microplastics in Seafood and the Implications for Human Health. Current Environmental Health Reports, 5, 3, 375-386
[2] Carreras-Colom E., Constenla M., Soler-Membrives A., Cartes J. E., Baeza M., Padrós F., Carrassón M., 2018: Spatial occurrence and effects of microplastic ingestion on the deep-water shrimp Aristeus antennatus. Marine Pollution Bulletin, 133, 44-52
[3] Solomon O.O., Ahmed O.O., 2016: Ecological Consequences of Oysters Culture: A Review. International Journal of Fisheries and Aquatic Studies, 4, 3, 01-06
[4] Hatje V., de Souza M. M., Ribeiro L. F., Eça G. F., Barros F., 2016: Detection of environmental impacts of shrimp farming through multiple lines of evidence. Environmental Pollution, 219, 672–684
[5] Stiles M. L., Stockbridge J., Lande M., Hishfield M. F., 2010: Impacts of Bottom Trawling
on Fisheries, Tourism, and the Marine Environment. Ocena
[6] Gillet R., 2008: Bycatch issues [w:] Global study of shrimp fisheries. FAO Fisheries Technical Paper, 475, 45-64
[7] Daliri M., Kamrani E., Paighambari S. Y., 2015: Illegal shrimp fishing in Hormozgan inshore waters of the Persian Gulf. The Egyptian Journal of Aquatic Research, 41, 4, 345-352
[8] Osborne Z., 2018: The environmental hazards of intensive shrimp farming on the Mekong delta. Pacific Standard [dostęp 09.07.2019]

Dodano do koszyka