Seaspiracy fact check – czy netflixowy hit naciąga fakty?

26 kwietnia 2021

/

Komentarze: 0

/

Autor: Emilia Obluska

Popularny ostatnio film dokumentalny z Netflixa – Seaspiracy– już po kilku dniach od premiery spotkał się z dużą krytyką. Nic dziwnego, w samym swoim zamyśle ma w końcu ujawnić prawdy skrzętnie ukrywane przez wpływowe grupy interesu. Prawdy smutne, których konsekwencje dotyczą nie tylko morskich ekosystemów, ale także każdego z nas. Jeśli jeszcze nie wiecie, Seaspiracy to film, który śledzi przyczyny zniszczenia oceanów i dociera do rybołówstwa i akwakultury jako sedna problemu. Po drodze twórca przytacza druzgocące fakty i liczby, które u wielu wzbudzają podejrzliwość. Sceptycy zarzucają dokumentowi usilną chęć wywołania efektu “wow”, a niekiedy nawet przekłamania i manipulacje. Prześledźmy zatem najbardziej szokujące liczby oraz twierdzenia i sprawdźmy, czy Seaspiracy naciąga i koloryzuje.

Oceany będą puste do 2048 roku

Ali Tabrizi, reżyser i narrator Seaspiracy, w swoim dokumencie twierdzi, że jeśli obecne trendy w praktykach rybackich nie zmienią się, do 2048 roku oceany będą praktycznie puste. To stwierdzenie rzeczywiście szokuje, zatem jest najczęściej krytykowane. Chociaż nie jest wyssane z palca – jest lekkim wyolbrzymieniem.

przełowienie

Taka informacja została zaczerpnięta z badania z 2006 roku opublikowanego w renomowanym czasopiśmie naukowym Science. Już wtedy wokół artykułu było sporo zamieszania i krytycznych komentarzy. Stwierdzenie, że w 2048 roku możemy zobaczyć puste oceany, bazowało bowiem na nieostrożnej ekstrapolacji wyliczeń na kilkadziesiąt lat w przód. Mimo, że autor nigdy nie sugerował interpretowania tej daty jako wyroczni, utknęła ona w społecznej świadomości prowadząc do dalszych niedomówień. W 2009 roku, łącząc siły ze swoimi krytykami, opublikował kolejny artykuł, w którym zauważa, że dla naszych oceanów istnieje jeszcze szansa. Pod warunkiem, że ich eksploatacja znacznie się zmniejszy. Nie przeczy to zatem poprzednim wnioskom. Co więcej, autor nigdy też nie powiedział, że były błędne. Nie zmienia to jednak faktu, że większość danych użytych do obliczenia tego nieszczęsnego roku 2048, ma już ponad 20 lat. Jak mówi sam autor badania, od tamtej pory w wielu miejscach na Ziemi sytuacja się poprawiła [1].

Oczywiście reżyser Seaspiracy także odniósł się do kontrowersji wokół przytoczonej daty [2]:

Nie jesteśmy naukowcami i nie twierdzimy, że nimi jesteśmy. Pomimo niejasności co do tej konkretnej prognozy, ogólny stan łowisk znacznie się pogarsza.*

Z tym trudno się nie zgodzić.

Prawie 50% plastiku na Wielkiej Pacyficznej Plamie Śmieci to sieci rybackie

Seaspiracy jako punkt wyjścia w swoich poszukiwaniach stawia zanieczyszczenie plastikiem. Jak się szybko w filmie okazuje, jednym z najbardziej niebezpiecznych rodzajów odpadów pałętających się po oceanach jest porzucony sprzęt rybacki (głównie sieci). Tutaj – póki co – pełna zgoda.

Ali dociera jednak do danych, które wskazują, że sieci rybackie stanowią aż 46% odpadów dryfujących po Wielkiej Pacyficznej Plamie Śmieci (najbardziej zanieczyszczonym obszarze wodnym na świecie). Te dane też oczywiście nie wzięły się znikąd – swoje źródło mają w badaniu z 2018 roku opublikowanym w Scientific Reports. Narrator bynajmniej nie kłamie przytaczając procenty, ale nie prezentuje też w pełnego kontekstu.

zanieczyszczenie oceanów

Sprzęt rybacki ma bowiem – większą niż inne odpady z tworzyw sztucznych – tendencję do unoszenia się na powierzchni wody. Przytaczane w filmie badanie przyglądało się właśnie takim śmieciom – dryfującym po tafli oceanu. Rzeczywiście, wśród nich sieci rybackie stanowią 46%. Jak jest jednak na większych głębokościach i przy dnie? Ile % spośród plastikowych butelek, kapsli, foliówek i mikroplastiku stanowią elementy oprzyrządowania rybackiego? Do końca nie wiadomo. Najbardziej ostrożne i wiarygodne, dostępne dzisiaj dane sugerują, że sprzęt rybacki stanowi około 10% plastiku w oceanach w ogóle (co i tak nie jest małym procentem).

Ponownie, Seaspiracy nie kłamie. Nie rozwija jednak pełnego kontekstu przytaczanych badań, co może wprowadzać w błąd nieco mniej wnikliwych odbiorców.

Plastikowe słomki stanowią zaledwie 0,03% oceanicznych śmieci

W kontekście powyższych statystyk Ali zastanawia się, dlaczego tak mało uwagi poświęca się porzuconym sieciom rybackim, a tak dużo, na przykład, jednorazowym słomkom. Te, jak wylicza, stanowią w końcu zaledwie 0,03% oceanicznego plastiku. Paradoksalnie to im zazwyczaj poświęcone są kampanie dotyczące zanieczyszczenia oceanów i to one stały się symbolem problemu. To – jak komentuje narrator – tak, jakby w ramach zapobiegania wylesianiu Amazonii bojkotować wykałaczki.

zanieczyszczenie plastikiem

Ten zadziwiająco niski (względem nagłośnienia problemu) procent, został zaczerpnięty z szacunkowych danych przedstawionych w dwóch badaniach naukowych. Pierwsze z nich kalkuluje masę plastiku, który przedostaje się do oceanów z lądu. Drugie z kolei przedstawia oszacowanie ilości słomek na wybrzeżach na całym świecie. Wyliczenia z Seaspiracy zostały najprawdopodobniej poczynione na podstawie tych dwóch badań [1], [3].

Nie są to oczywiście twarde dane, a jedynie szacunki. Nikt nie wie dokładnie, ile plastikowych słomek pływa w oceanie, z pewnością jednak stanowią nieporównywalnie mniejszy problem niż sprzęt rybacki. Takiemu stanowisku rację przyznaje zresztą autorka jednego z przytoczonych badań [1].

Oceany pochłaniają 4 razy więcej dwutlenku węgla niż Amazonia

Seaspiracy, chociaż nie zagłębia się za bardzo w kwestię zmian klimatu (a szkoda), podkreśla rolę, jaką w jego regulacji odgrywają oceany. W tym kontekście Ali twierdzi, że fitoplankton nie tylko wytwarza bardzo duże ilości tlenu, ale także pochłania cztery razy więcej dwutlenku węgla niż Amazonia.

pochłaniania dwutlenku węgla

Takie kalkulacje mogą wydawać się podejrzane tym, którzy nie zgłębiali wcześniej tematu. W końcu Amazonia, to “płuca Ziemi”. Dla naukowców jednak jasne jest, że w walce ze zmianami klimatu oceaniczne mikroorganizmy nie mają sobie równych. Przytoczone w Seaspiracy stwierdzenie zostało zaczerpnięte z raportu International Monetary Fund. Jego autorzy piszą wprost:

Te mikroskopijne stworzenia nie tylko dostarczają co najmniej 50 procent całego tlenu do naszej atmosfery, ale robią to, wychwytując około 37 miliardów ton CO2, czyli około 40 procent CO2 wyprodukowanego w ogóle. Aby przedstawić to w odpowiedniej perspektywie, obliczamy, że jest to równoważne ilości CO2 wychwyconego przez 1,70 biliona drzew – wartość czterech lasów amazońskich […].*

Co więcej, niektórzy badacze twierdzą, że nawet te liczby są niedoszacowane. Zdrowe oceany mają zatem kluczowe znaczenie dla reszty ziemskich ekosystemów – i jest to dobrze znany nauce fakt.

Ludzie zabijają od 11 do 30 tysięcy rekinów w ciągu godziny

Jeśli już jesteśmy przy szokujących statystykach, nie sposób nie zwrócić uwagi na przytoczoną w Seaspiracy liczbę zabijanych przez ludzi rekinów. Według obliczeń twórców, sięga ona piorunującej wartości 11-30 tysięcy zwierząt w ciągu godziny. Zestawiona z zaledwie 10 śmierciami ludzi po spotkaniu z rekinem (rocznie), poraża. Tym bardziej, jeśli mamy przed oczami utrwalony kulturowo mit o krwiożerczości i bezwględności tych wodnych drapieżników. Tak, to tylko mit.

seaspiracy

Rzeczywistość – co zresztą podkreślają twórcy filmu – wygląda zgoła odwrotnie. Z badania [4] szacującego ilość zabijanych rocznie rekinów różnych gatunków wynika, że jest ich między 63 a 273 miliony. W przeliczeniu na godzinę daje to rzeczywiście owe szokujące liczby, o których mówi Seaspiracy. Co więcej – jako, że część przypadków nie jest rejestrowana, tutaj też możemy mieć do czynienia z niedoszacowaniem. Z udokumentowanych danych jednak wiemy, że około połowa zabijanych rocznie rekinów pada ofiarą przyłowu. Oznacza to, że są wyławiane przez przypadek, przy okazji połowów innych ryb. Zasadniczo bez celu.

Z tego samego artykułu możemy dowiedzieć się, że rocznie zabija się średnio między 6,4 a 7,9 procent rekinów. Dla niektórych gatunków jest to wskaźnik eksploatacji wyższy, niż maksymalny, przy którym populacje są w stanie się odbudować. To, jak wnioskują autorzy zarówno badania, jak i filmu, tłumaczy spadek liczebności tych niezwykle ważnych w oceanicznej sieci troficznej zwierząt.

Przemysł rybny otrzymuje rocznie 35 miliardów dolarów dotacji

Jeśli pamiętacie przekaz filmu, to zapewne pamiętacie też stwierdzenie, że zakończenie głodu na świecie byłoby tańsze, niż roczne dofinansowania dla przemysłu rybnego. Według twórców Seaspiracy taka operacja miałaby kosztować wręcz o 15 miliardów dolarów mniej (20 mld $ względem 35 mld $). Skąd takie wnioski?

seaspiracy

Autorzy badania z 2019 roku wyliczają, że najwięcej dofinansowań dla przemysłu rybnego płynie ze Stanów Zjednoczonych, Unii Europejskiej, Korei, Japonii i Chin. Ich łączna suma w 2018 roku, według ostrożnych wyliczeń wyniosła około 35,4 miliarda dolarów. Ta liczba się zgadza. Co więcej, naukowcy piszą wprost, że owe dofinansowania przyczyniają się do przełowienia w wielu miejscach na świecie. Potwierdza to narrację filmu.

Z kolei owe 20 miliardów dolarów niezbędnych do zakończenia głodu na świecie (w skali roku) to dane zaczerpnięte najprawdopodobniej z analiz FAO (Food and Agriculture Organization of The United Nations). Ta liczba jest już trochę zaniżona – szczególnie, jeśli mówimy o współczesnych realiach. Dzisiaj, do uporania się z problemem głodu, potrzebowalibyśmy około 33 miliardów dolarów rocznie [5]. Zakładając, że chcemy mieć rozwiązaną sytuację do 2030 roku. W tym przypadku Ali korzysta zatem z nieco przedawnionych danych. Mimo to, suma potrzebna rocznie na walkę z głodem nadal jest niższa niż suma dofinansowań dla przemysłu rybnego. Tutaj ponownie trzeba przyznać Seaspiracy rację.

“Zrównoważone rybołówstwo” to greenwashing

Nie ma wątpliwości – Seaspiracy to film, który sporo namieszał. Z jednej strony wzbudził szok, podziw i zmotywował do przerwania stagnacji, z drugiej wzniecił potężną falę krytyki. Nie z powodu drobnych poślizgnięć i niedomówień naukowych, a raczej ze względu na wywołanie do tablicy najważniejszych, ogólnoświatowych organizacji certyfikujących ryby i przetwory rybne jako “zrównoważone”. Mowa oczywiście o etykietach MSC (Marine Stewardship Council) i Dolphin Safe.

przyłów

Obie osoby wytyczone do udzielenia wywiadu ostatecznie oskarżyły twórców filmu o manipulacje i wycinanie wypowiedzi z kontekstu [2]. Organizacje twierdzą, że przyznawanie certyfikatów nie mija się z celem, bo – w kontraście do tego, co w filmie zasugerował Ali – zrównoważone rybołówstwo istnieje i jest mierzalne. W uzasadnieniu takiego stanowiska MSC nie podaje jednak definicji i konkretnych wytycznych, co niejako nadal pozostawia otwarte pole do dyskusji i po prostu niewiele zmienia.

Z kolei przedstawiciel Dolphin Safe jasno powiedział, że nikt nie może zapewnić na 100%, że żaden delfin nie został zabity podczas połowów ryb certyfikowanych jako Dolphin Save. Jego słowa – wypowiedziane wprost – ciężko w tym wypadku źle zinterpretować. W odpowiedzi, jak przytacza The Guardian [2], stwierdził:

Odpowiedziałem, że w życiu nie ma żadnych pewników, ale drastyczne zmniejszenie liczby statków celowo ścigających i chwytających delfiny jak i inne regulacje powodują, że liczba delfinów, które są zabijane jest bardzo niska. *

Bardzo niska nie oznacza zerowa – i o to chodziło w Ali’emu. Nie da się zapewnić na 100%, że absolutnie żaden delfin nie zginął podczas połowów. Certyfikat jest w końcu Dolphin Safe, a nie 90 czy 99% Dolphin Safe. Mimo to, w swoim stanowisku dyrektor IMMP (International Marine Mammal Project, organizacji przyznającej owy certyfikat) zauważył, że Seaspiracy oczerniając organizację odwraca uwagę od faktu, że dzięki niej przyłów delfinów spadł o 95%.

Za co jeszcze jeszcze krytykowane jest Seaspiracy?

To nie koniec negatywnych głosów, które wylały się po premierze netflixowego dokumentu. Seaspiracy krytykowane jest także m.in. za zachodni elitaryzm (z ang. western elitism) [6]. Rozwiązaniem, które bowiem proponuje Ali, ma być ograniczenie spożycia ryb. Krytycy zauważają, że to rozwiązanie głównie dla mieszkańców Globalnej Północy. W niektórych rejonach świata uwarunkowania ekologiczne, społeczne i kulturowe uniemożliwiają obranie takie strategii. Ten zarzut wydaje się jednak bez sensu – Ali kieruje taki przekaz do uprzywilejowanej części świata. Jak zresztą zauważa w pewnym momencie filmu,to dla zaspokojenia naszych zwyczajów konsumenckich statki dopuszczają się swoistej grabieży łowisk, z których wcześniej korzystały lokalne społeczności. Teraz – w konsekwencji – zdobywanie przez nie pożywienia jest bardzo utrudnione. Seaspiracy krytykuje taki właśnie system.

lokalni rybacy

Ostatni zarzut względem twórców filmu dotyczy zbytniego dążenia do budzenia sensacji. Rzeczywiście, film szokuje, budzi kontrowersje, a momentami nawet niedowierzanie. Obrazy dobrane są tak, by chwytały za serce, budziły złość i wyciskały łzy. Tak jest i każdy kto widział film, prawdopodobnie bez wahania się z tym zgodzi. Czy to źle? To zależy, jaki cel miał mieć film.

Czy Seaspiracy to wartościowy film?

Seaspiracy to bez wątpienia film, który wzbudza silne emocje, podburza i wywołuje przed szereg światowe organizacje, by na oczach całego świata wytknąć im najmniejsze błędy.

Niekiedy brak mu rygoru naukowego, ale osiągnął coś, czego nie zdołała dotychczas osiągnąć sama nauka – wyeksponowanie realnego problemu w przestrzeni mainstreamowej. Trudno oprzeć się wrażeniu, że taki właśnie był cel Seaspiracy. Zwrócić uwagę jak największej liczby ludzi na palący problem. To Seaspiracy z pewnością robi doskonale – a problem jest przecież jak najbardziej prawdziwy.

Jeśli chcecie zweryfikować informacje przytaczane odnośnie akwakultury, zapraszamy tutaj.

Źródła

  • [1] BBC Reality Check team, 2021: Is Netflix’s Seaspiracy film right about fishing damaging oceans? BBC News [dostęp 21.04.2021].
  • [2] McVeigh K., 2021: Seaspiracy: Netflix documentary accused of misrepresentation by participants. The Guardian [dostęp 21.04.2021].
  • [3] Borenstein S., 2018: Science Says: Amount of straws, plastic pollution is huge. Phys.org [dostęp 22.04.2021].
  • [4] Worm B., Davis B., Kettemer L., Ward-Paige C.A., Chapman D., Heithaus M.R., Kessel S.T., Gruber S.H., 2013: Global catches, exploitation rates, and rebuilding options for sharks. Marine Policy, Elsevier, 40: 194-204.
  • [5] Ahmed K., 2020: Ending world hunger by 2030 would cost $330bn, study finds. The Guardian [dostęp 22.04.2021].
  • [6] Lamb G., ‘The ocean will be empty by 2048’: Lessons From ‘Seaspiracy’ For Environmental Communication. Medium [dostęp 22.04.2021].
    * tłumaczenie własne.

Jeśli podoba Ci się treść na blogu, możesz podziękować za moją pracę stawiając mi wirtualną kawę:

Postaw mi kawę na buycoffee.to
Dodano do koszyka