Grabienie liści na zimę – konieczność czy fanaberia?

10 listopada 2019

/

Komentarze: 0

/

Autor: Emilia Obluska

Z roku na rok, coraz więcej miast deklaruje chęć ochrony i naturalnego pielęgnowania miejskiej bioróżnorodności. W okresie jesienno-zimowym, jednym z kluczowych zagadnień urbanistycznej ekologii są opadłe liście. Grabić, czy nie grabić? Ten z pozoru niewielki dylemat, dla dzikiej fauny i flory (a także ludzi) może znaczyć bardzo wiele. Okazuje się, że warstwa opadniętych liści w parkach i na trawnikach wpływa pozytywnie na zdrowie gleby i różnorodność biologiczną miasta. Czy to znaczy, że grabienie liści na zimę służy jedynie spełnieniu naszych oczekiwań względem estetyki miejskiej zieleni? Niekoniecznie.

Dlaczego w ogóle grabimy liście?

Oprócz względów estetycznych, grabienie liści na zimę ma kilka ważnych funkcji. Po pierwsze i najważniejsze – niesprzątnięte z trawników liście mogą zatykać odpływy kanalizacyjne. To z kolei skutkuje zalanymi ulicami i powodziami. Nie trudno wyobrazić sobie taką sytuację, jeśli nawet w średniej wielkości mieście, jesienią może spaść kilkaset ton liści. Jeśli zostaną przeniesione z wiatrem na chodnik czy ulicę – mogą stwarzać zagrożenie dla pieszych, rowerów i samochodów. Na zamokniętych po deszczu liściach bardzo łatwo się bowiem poślizgnąć.

grabienie liści na zimę

Ponadto, co jest jednym z silniejszych argumentów za grabieniem liści, martwe roślinne tkanki w takiej ilości intensywnie butwieją. Ten estetyczny problem ujawnia się wiosną, kiedy śnieg topnieje, a procesy gnilne nabierają na sile. W efekcie zamiast zielonej trawy, przez jakiś czas, mamy w przestrzeni miejskiej liściaste błoto.

Butwiejące liście = zdrowa gleba

Takie “błoto” jak się okazuje, mimo wątpliwej estetyki, jest naturze bardzo potrzebne. Dobrym przykładem na to, ile dobrego może przynieść glebie warstwa roślinnej materii organicznej, są lasy. W takich naturalnych ekosystemach, z martwych części roślin (w dużej mierze właśnie liści), tuż nad warstwą próchniczną, tworzy się warstwa organiczna. To dzięki niej podłoże w lasach liściastych jest tak zasobne w związki odżywcze. Butwiejące liście są świetnym, naturalnym nawozem – i to nie tylko w lasach. Naukowcy z Boston University odkryli [1], że razem z liśćmi, z przedmieści Bostonu usuwa się około 1/3 azotu potrzebnego drzewom miejskim. nie grabienie liści na zimę mogłoby potencjalnie zmniejszyć tam zapotrzebowanie na nawozy o połowę.

Rozkład liści i gałązek na związki organiczne i mineralne jest z kolei motorem napędowym bioróżnorodności w glebie. Wspólnymi siłami pracują tam owady i robaki, bakterie, a także korzenie roślin i związane z nimi grzyby sprzyjające rozkładowi. To z kolei ułatwia tworzenie się w glebie makroporów. Dzięki nim woda swobodnie przenika w głębsze jej warstwy, co zapobiega powodziom, redukuje prędkość erozji i sprzyja zatrzymaniu wody do użytku roślin [2]. W miastach, które zmagają się z okresowymi powodziami, rozwiązania mimikujące leśną warstwę organiczną, mogą być zbawienne.

Bioróżnorodność buduje miejskie ekosystemy

Wszelkie drobne bezkręgowce – np. dżdżownice, chrząszcze, pająki i ślimaki – które pojawiają się wraz z rozkładem materii organicznej, stanowią ważne źródło pożywienia dla ptaków i płazów. Nie wspominając, że płazy uwielbiają chłodne i wilgotne środowisko, które jesienne liście zapewniają. Z opadniętych liści ogromny pożytek czerpią także jedne z najbardziej lubianych miejskich stworzeń – jeże. Zimą dają im schronienie do bezpiecznej hibernacji, a jesienią i wiosną bogatą bazę pokarmową (jeże są owadożerne). Jesienią, kiedy muszą zgromadzić zapasy energetyczne do bezpiecznej hibernacji i wiosną, kiedy tuż po wybudzeniu nadrabiają straty, obficie zastawiony bufet na pewno się przydaje.

Grabienie liści na zimę znacznie zatem zubaża nasze miejskie enklawy bioróżnorodności. A jest ona szczególnie ważna – uznaje się, że poziom różnorodności biologicznej w ekosystemie wskazuje na to, jak zdrowy i stabilny jest sam ekosystem [3]. Zgodnie z tą logiką, pozostawienie warstwy liści w prywatnych ogrodach czy parkach miejskich jest dużym krokiem naprzód w budowaniu zdrowych, miejskich ekosystemów. Liście zapewniają bazę pokarmową i schronienie ich mieszkańcom, a nam, ludziom, umożliwiają obserwację tętniącej życiem natury – bez wyjeżdżania z miasta.

jeż w liściach

Grabienie liści na zimę poprawia jakość wody w miastach?

Tam gdzie jest głos za, zawsze jest też głos przeciw. Niektórzy naukowcy zaznaczają, że grabienie liści na zimę jest niezbędne, aby zapobiec przedostawaniu się naddatkowych ilości fosforu i azotu do zbiorników wodnych [4]. Rzeczywiście, rozkład roślinnej materii organicznej skutkuje przedostawaniem się tych dwóch pierwiastków do ziemi, a następnie, wraz z wodą opadową, do rzek i zbiorników wodnych. Tam z kolei mogą prowadzić do eutrofizacji, a w konsekwencji nawet do powstawania martwych stref.

Mało precyzyjne wydaje się jednak obwinianie jesiennych liści. Oczywiście fosfor i azot są w nich obecne, ale w ilościach nieporównywalnych z tymi, których używa się przemysłowo. Są to pierwiastki niezbędne do wzrostu roślin, więc intensywnie wykorzystywane jako nawóz np. na wielkoobszarowych uprawach rolnych. W ogromnych ilościach dostają się do rzek także wraz z nieprawidłowo przetwarzanymi ściekami z ferm przemysłowych. Zamiast obwiniać liście, lepiej rozprawić się z nowoczesnym rolnictwem.

Co zrobić ze zgrabionymi liśćmi?

Zdaje się, że korzyści z pozostawienia martwych liści w naturalnym obiegu materii przynosi więcej korzyści niż potencjalnych szkód. Warto zostawić je przynajmniej w wybranych miejscach przestrzeni miejskiej. Jeśli jednak względy bezpieczeństwa czy estetyki sprawiają, że grabienie liści na zimę jest w niektórych obszarach niezbędne – warto zastanowić się, jak wykorzystać je w nieinwazyjny sposób. Jest kilka rozwiązań, dzięki którym opadłe liście mogą stać się cennym surowcem, a nie kolejną górą śmieci do spalenia czy przeniesienia na wysypisko.

  • Po pierwsze (i najłatwiejsze) liście takie można kompostować. Powstała z rozkładu materii organicznej masa świetnie sprawdza się jako nawóz.
  • Zasobne w celulozę martwe liście, można z powodzeniem wykorzystać do produkcji papieru i tekstury. Taki pomysł na radzenie sobie z jesiennymi liśćmi wdraża np. Ukraina.
  • Z badań przeprowadzanych m.in w Indiach i Chinach wynika, że suche liście można z powodzeniem przerobić na mikroporowaty węgiel. Ten z kolei świetnie sprawdza się w tzw. superkondensatorach, czyli urządzeniach do przechowywania energii.

Źródła:

[1] Templer P.H., Toll J. W., Hutyra L. R., Raciti S., 2015: Nitrogen and carbon exported from urban areas through removal and export of litterfall. Environmental Pollution, 197, 256-261.
[2] Muth A. B., 2016: Fallen Leaves? An argument for not raking. PennState College of Agricultural Sciences, Department of Ecosystem Science and Management: https://ecosystems.psu.edu/research/centers/private-forests/news/2016/fallen-leaves-an-argument-for-not-raking [dostęp: 09.11.219].
[3] Lin K., 2012: Seasonal Science: What Lurks in the Leaf Litter? Scientific American, CityScience: https://www.scientificamerican.com/article/bring-science-home-leaf-litter-biodiversity/ [dostęp 09.11.2019].
[4] Selbig W. R., 2016: Evaluation of leaf removal as a means to reduce nutrient concentrations and loads in urban stormwater. Science of The Total Environment, 571, 124–133.

Jeśli podoba Ci się treść na blogu, możesz podziękować za moją pracę stawiając mi wirtualną kawę:

Postaw mi kawę na buycoffee.to
Dodano do koszyka