Świat oszalał na punkcie sadzenia drzew. To świetnie! W końcu pochłaniają dwutlenek węgla, łagodzą lokalny mikroklimat, zatrzymują wodę w glebie, dają schronienie wielu istotom i poprawiają nasz dobrostan psychiczny. Nic dziwnego, że projekty zalesiania zyskują ponadpartyjne poparcie nawet w bardzo podzielonych politycznie krajach [1]. Większość z nas po prostu widzi, jak ważne są lasy, zieleń. Pytaniem otwartym pozostaje jednak, czy sadzenie drzew celem sekwestracji CO2 i spowolnienia zmian klimatu daje rzeczywiście takie efekty, jakich byśmy sobie życzyli? Czy w ogóle podchodzimy do tego od dobrej strony?
Spis treści
Samo ograniczenie emisji nie wystarczy
Morskie i lądowe ekosystemy – takie jak lasy – absorbują mniej więcej połowę dwutlenku węgla pochodzącego z przemysłowej działalności człowieka [2]. Reszta bez przeszkód leci do atmosfery. Redukcja emisji gazów cieplarnianych to zatem pierwsze i najważniejsze, co musimy brać pod uwagę w polityce klimatycznej. Nie ma co do tego wątpliwości. Mimo to, naukowcy coraz częściej alarmują, że ograniczenie antropogenicznych emisji dwutlenku węgla samo w sobie nie wystarczy, żeby zapobiec dalszemu ocieplaniu się klimatu [2].
W rzeczywistości, w której poziom CO2 w atmosferze osiąga wartości o 50% wyższe niż w czasach przedindustrialnych [3], [4], nie mamy czasu, żeby liczyć wyłącznie na zmiany w gospodarce. Musimy opracować technologie, które pozwolą nam aktywnie “wyciągać” dwutlenek węgla i przetwarzać go na coś wartościowego. Tylko czy najprostszego, najtańszego i najbardziej skutecznego rozwiązania nie mamy już na wyciągnięcie ręki?
Czy najlepszą technologią nie jest po prostu natura?
No właśnie, przecież mamy na Ziemi taki wynalazek jak po prostu drzewo. Lasy, które jeszcze się na naszej planecie ostały, pochłaniają rocznie średnio ok. 16 miliardów ton dwutlenku węgla [5]. Naturalnie doskonałym rozwiązaniem wydaje się zatem sadzenie drzew. Gdzie tylko się da i ile się da.
Wielu specjalistów jednak ostrzega przed takim podejściem. Nikt nie kwestionuje, że sadzenie drzew – przynajmniej jako idea – jest dobre i potrzebne. Problem zaczyna się, kiedy z pewnego dystansu spojrzymy na skalę takich przedsięwzięć i powoli zawęzimy perspektywę do szczegółów ich realizacji. Szybko okaże się, że więcej jest w tym wszystkim dynamicznego entuzjazmu, niż dogłębnie przemyślanych działań.
Wielkoskalowe zalesianie i projekty typu One Trillion Trees Initiative czy Trillion Trees powinny najpierw zmierzyć się z szeregiem problemów naukowych, politycznych, społecznych i ekonomicznych. Bez namysłu nad tymi kwestiami, projekty tego typu mogą wyrządzić więcej szkody niż pożytku. Jednocześnie nadwyrężając dobrą wolę polityków i społeczeństwa [2].
Duży entuzjazm, niewiele namysłu
Sytuacje, w których masowe sadzenie drzew poskutkowało wykiełkowaniem jedynie “opowiastki ku przestrodze”, już widać. Takim projektem jest np. Three-North Shelter Forest Program zainicjowany kilkadziesiąt lat temu w Chinach jako sposób na walkę z rozrastającą się pustynią Gobi. Warto tutaj wtrącić, że pustynnienie tamtych terenów było w dużej mierze spowodowane wylesianiem. Żeby ograniczyć ten szkodliwy proces, na północy kraju zaplanowano wysianie pasa drzew ciągnącego się przez 4,5 tys. kilometrów. Pierwsze podejście okazało się katastrofą – nawet 85% nasadzeń po prostu nie przetrwało [6]. Badacze twierdzą, że winę ponosi nieodpowiedni dobór gatunków roślin do warunków środowiskowych. Po prostu złe planowanie.
Chiny wyciągnęły wnioski z tej ważnej lekcji i nieco zmieniły taktykę, która – przynajmniej na ten moment – przynosi całkiem zadowalające efekty [7]. Błędy jednak cały czas powtarzają się w innych krajach. Mieszkańcy Turcji, dla przykładu, którzy zasadzili 11 listopada 2019 roku 11 milionów drzew, po trzech miesiącach doznali wyjątkowego rozczarowania. Po inspekcji okazało się bowiem, że prawdopodobnie 90% sadzonek nie przetrwało [8]. W tym przypadku na fiasko złożyło się kilka czynników – nieodpowiednia pora roku, zbyt małe zasoby wody i ogólny brak konsultacji z ekspertami.
Te, jak i inne zmienne powinny być zawsze brane pod uwagę przy tego typu przedsięwzięciach. Zbyt dużo uwagi poświęcamy ilości nasadzeń, a zbyt mało uwarunkowaniom, jakie pozwolą im rzeczywiście wyrosnąć i żyć. W efekcie często sadzimy drzewa, które albo w ogóle nie rosną, albo zmieniają się w leśnie monokultury o znaczeniu głównie lub wyłącznie gospodarczym.
Lasy, które emitują dwutlenek węgla
Sadzenie drzew, które mają stać się gospodarczymi monokulturami grozi tym, że zamiast pochłaniać dwutlenek węgla, w niedługim czasie zaczną go emitować.
Niektóre lasy z pochłaniaczy węgla już przekształcone zostały w całkiem znaczących jego emitentów. Wylesianie i wypalane terenów, w znacznej mierze na potrzeby rolnictwa i przemysłowej hodowli zwierząt, to jeden z najbardziej emisyjnych sektorów gospodarczej działalności człowieka. Widać to także na mapach. Obszary, na których znajdują się – lub w przeszłości znajdowały – lasy pochłaniające najwięcej CO2, w znacznej mierze pokrywają się z obszarami najwyższych emisji [9].
Źródło: Harris N. L. et al., 2019.
Wycinka wycinką, ale co miałoby być nie tak z tworzeniem nowych lasów na cele gospodarcze? Owszem, rosnące drzewa pochłaniają pewne ilości CO2, ale ich późniejsza wycinka zaciera dobre wyniki. Ponadto sadzenie drzew “pod linijkę” jest po prostu mało skuteczne (względem innych rozwiązań, o których za chwilę) jeśli chodzi o możliwości sekwestracji CO2 [10].
Oczywiście każdy z nas w pewnym stopniu korzysta z drewnianych przedmiotów. Nie jesteśmy w stanie – póki co – obejść się bez lasów gospodarczych. Przynajmniej dopóki nie docenimy bardziej zrównoważonych surowców, jak np. bambus. Jednak zalesianie, które ma służyć klimatowi, nie może mieć jedynie celu gospodarczego. Nie dość, że nie sprzyja to klimatowi, to także toruje drogę politycznym manipulacjom.
Silne narzędzie polityczne
Wspomnieliśmy na początku, że ludzie bardzo chętnie angażują się w akcje sadzenia drzew. Nawet jeśli nie bezpośrednio, to większość z nas wspiera takie inicjatywy i widzi w nich duży potencjał. Doskonale – dopóki polityczne, proekologiczne obietnice nie stają się manipulacją entuzjastycznie nastawionego społeczeństwa.
Odgórne inicjatywy mające na celu sadzenie drzew mogą być po prostu sposobem na uzyskanie społecznego poparcia. To chyba większość z nas już wie. Nawet jeśli jednak nie są to słowa rzucone na wiatr i do zalesiania rzeczywiście dochodzi, warto być uważnym na sposób, w jaki realizowana jest taka polityczna obietnica. Jeśli np. sadzonki stanowią szybko rosnące sosny, które ustawia się w monokulturach – powinna zapalić się nam czerwona lampka. W tym przypadku prawdopodobnie motorem napędowym nie jest klimat czy bioróżnorodność, a zysk pod przykrywką proekologicznej inicjatywy.
Sadzenie drzew może być jednak pozytywnym narzędziem politycznym, wokół którego buduje się zalążek ruchu poparcia dla proekologicznych rozwiązań. Być może nawet lokalnego, proekologicznego ruchu samego w sobie. Głośna debata o klimacie i konieczności odbudowywania lasów jest ważna i jako taka, pomaga. Nagłaśnia bowiem problemy, przed którymi stoimy wspólnie i zwraca uwagę na potrzebę szukania rozwiązań.
Sadzenie drzew pomaga, ale nie dorasta do pięt renaturalizacji lasów
Tylko, że sadzenie lasu nie równa się przywracaniu naturalnych ekosystemów leśnych. Należy tutaj postawić bardzo wyraźną granicę – wkładanie sadzonek do dołków wykopanych na uprzednio przygotowanym terenie nie daje takich efektów, jak renaturalizacja lasu bez ludzkiej ingerencji. Naukowcy analizujący działania w ramach Bonn Challenge wnioskują, że przy obecnych planach, których ponad połowa zakłada komercyjne nasadzenia, do 2100 roku uda się wyciągnąć z atmosfery 16 gigaton CO2 [10]. Jeśli jednak wszystkie tereny, które mają być przywrócone, miałyby szansę naturalnie porosnąć lasem, wartość ta wzrosłaby do 42 gigaton.
Zamiast zatem sadzić drzewa w równych rzędach, lepiej jest pozwolić lasom odbudować się samoistnie. To właśnie ten proces, niezaburzony oczyszczaniem terenu pod sadzenie młodych drzewek, ma największy potencjał jeśli chodzi o sekwestrację CO2 [2], [10]. Nie możemy zapominać też, jak ważna jest ochrona lasów, które już mamy. Wielu naukowców zgadza się, że ochrona istniejących już drzew i ekosystemów leśnych to absolutny priorytet w spowalnianiu zmian klimatu [11].
Nie tylko z resztą lasów – to w końcu nie jedyny rodzaj ekosystemu, który pochłania i zatrzymuje węgiel. Lasy są ważne, ale równie ważne, co np. mokradła. O tym także musimy pamiętać.
Źródła
[1] Tyson A., Kennedy B., 2020: Two-Thirds of Americans Think Government Should Do More on Climate. Pew Research Center [dostęp 15.07.2021].
[2] Gramling C., 2021: Why planting tons of trees isn’t enough to solve climate change. Science News [dostęp 15.07.2021].
[3] NBC News, 2021: Carbon dioxide levels hit 50 percent higher than preindustrial time [dostęp 15.07.2021].
[4] NOAA Research News, 2021: Carbon dioxide peaks near 420 parts per million at Mauna Loa observatory [dostęp 15.07.2021].
[5] Harris N.L., Gibbs D.A., Baccini A. et al., 2021: Global maps of twenty-first century forest carbon fluxes. Nature Climate Change, 11: 234-240.
[6] Cao S., Chen L., Shankman D., Wang C., Wang X., Zhang H., 2011: Excessive reliance on afforestation in China’s arid and semi-arid regions: Lessons in ecological restoration. Earth-Science Reviews, 104: 240-245.
[7] Cao S., Suo X., Xia C., 2020: Payoff from afforestation under the Three-North Shelter Forest Program. Journal of Cleaner Production, 256.
[8] Kent S., 2020: Most of 11m trees planted in Turkish project ‘may be dead’. The Guardian [dostęp 16.07.2021].
[9] Harris N. L., Gibbs D. A., Baccini A. et al., 2021: Global maps of twenty-first century forest carbon fluxes. Nature Climate Change, 11: 234-240.
[10] Lewis S. L., Wheeler C. E., Mitchard E. T. A., Koch A., 2019: Restoring natural forests is the best way to remove atmospheric carbon. Nature, 568: 25-28.
[11] Milius S., 2021: The first step in using trees to slow climate change: Protect the trees we have. Science News [dostęp 16.07.2021].