Coraz cieplejsze zimy to naturalnie coraz mniej opadów śniegu. Szybko topniejąca (jeśli w ogóle obecna), nieprzewidywalna pokrywa śnieżna na stokach stawia właścicieli infrastruktury narciarskiej przed sporym wyzwaniem. Wyzwaniem, któremu najłatwiej sprostać mechanicznym naśnieżaniem tras narciarskich. To kosztowne rozwiązanie pozwala przeciągnąć sezon sportów zimowych na przekór zmianom klimatu i zapewnić stały dochód właścicielom obiektów, ale jego ukryte konsekwencje ekologiczne mogą okazać się miażdżące. Sztuczny śnieg na stokach to rozwiązanie krótkowzroczne o dalekosiężnych konsekwencjach dla całych ekosystemów (a także branży narciarskiej samej w sobie). Przyjrzyjmy się im z bliska i zastanówmy, co możemy zrobić, żeby zimowa turystyka sportowa była czystą przyjemnością – bez wyrzutów sumienia.
Niespodzianka: sztuczny śnieg wymaga wody
Stoki narciarskie nigdy nie miały najlepszej reputacji jeśli chodzi o ekologię. Już samo oczyszczanie terenu pod trasy, zanieczyszczenie światłem i hałasem to spora ingerencja w lokalny ekosystem. To jednak z pewnością nie największy problem współczesnych ośrodków sportów zimowych.
Najważniejszą kwestią ekologiczną, nad którą należy się dzisiaj pochylić, jest ilość wody niezbędna do produkcji sztucznego śniegu. Szacuje się bowiem, że do wysłania 1 m2 powierzchni stoku pokrywą śnieżną o grubości 35 cm (minimum niezbędne do uprawiania narciarstwa) potrzeba aż 70-120 litrów wody [1]. W 2016 roku, dla przykładu, departament Isere w Alpach francuskich do naśnieżenia stoków zużył 1,6 miliona m3 wody [2]. Wartość ta na przestrzeni lat drastycznie rośnie. W rzeczywistości, w ciągu ostatnich 30 lat rozrost infrastruktury do produkcji sztucznego śniegu jest w tamtym rejonie główną przyczyną wzrostu zużycia wody. Przewiduje się w tej kwestii jedynie tendencję wzrostową.
Także w Austrii system irygacji w ciągu ostatniej dekady zmienił się nie do poznania. Nizinne pola kukurydzy, niegdyś najintensywniej nawadniane obszary w kraju, dzisiaj ustąpiły miejsca na podium sztucznie naśnieżanym stokom górskim [3]. Już 10 lat temu do pokrycia śniegiem 17 tys. hektarów tamtejszych stoków, wykorzystywano w sezonie 57 milionów m3 wody [3]. Sztuczny śnieg na austriackich stokach pochłaniał równowartość tego, co w tym samym czasie zużywała stolica Austrii. Możemy spokojnie przyjąć, że przez dekadę sytuacja się co najmniej nie poprawiła.
Biorąc pod uwagę, że aż 60% stoków narciarskich na świecie musi być dzisiaj wspomagane naśnieżaniem za pomocą armatek [4], problem nabiera zupełnie nowej skali (i będzie tylko postępował).
Zaburzenia lokalnego obiegu wody
Naturalnie nie cała woda pobrana celem sztucznego naśnieżania, ląduje na ziemi jako śnieg. Część z niej ulega ewaporacji, sublimacji lub zostaje “porwana” z wiatrem. W rzeczywistości ok. 14-40% wody pobieranej w celu pokrycia stoku śniegiem z armatki, po prostu ginie [5]. Co więcej, sztuczny śnieg, ze względu na swoją strukturę, topi się znacznie wolniej niż śnieg naturalny. To z kolei może poważnie rozregulowywać poziom wód gruntowych. Taka dystrybucja wody w środowisku jest niezgodna z naturalnym cyklem hydrologicznym (niekiedy wyjątkowo cennych przyrodniczo) lokalnych ekosystemów.
Największy jednak problem leży w tym, że zasoby są pobierane dokładnie wtedy, kiedy wody w środowisku jest najmniej. Dodajmy, że ośrodki sportów zimowych zużywają w tym okresie cenne, lokalne zasoby wody nie tylko do naśnieżania stoków, ale także do gotowania, mycia, codziennego użytku. W pobliżu niektórych ośrodków narciarskich, już kilka miesięcy po rozpoczęciu sezonu, zasoby wodne są na tyle pomniejszone, że zapotrzebowanie na wodę przewyższa jej dostępność [6]. W takiej sytuacji naruszane są wszelkie rezerwy i źródła awaryjne, którymi dysponuje region. To z kolei może lawinowo doprowadzić do znacznego podniesienia kosztów dostaw wody dla mieszkańców okolicznych miejscowości. Oprócz, oczywiście, konsekwencji ekologicznych.
Wodę do wytworzenia sztucznej pokrywy śnieżnej trzeba też jakoś pozyskać i rozdystrybuować do armatek śnieżnych. Niekiedy wodę przekierowuje się bezpośrednio z naturalnych rezerwuarów, np. jezior, niekiedy tworzy się w tym celu specjalne zbiorniki. Oczywiście w obu przypadkach woda zostaje rozdysponowana w środowisku zgoła inaczej, niż gdybyśmy pozostawili ten proces naturze.
Jakie są tego dalekosiężne konsekwencje – w dużej mierze nie wiadomo. Niestety ekspertyzy ekologiczne w kontekście poboru wody na produkcję sztucznego śniegu są niedoszacowane (bardzo często prowadzone z resztą przez firmy zajmujące się produkcją sztucznego śniegu), a danych naukowych na temat zaburzenia cyklu hydrologicznego w regionach wysokogórskich jest po prostu niewiele [6].
Nieodwracalne zmiany w lokalnych ekosystemach
Niektóre zmiany da się jednak zauważyć gołym okiem. Jezioro Davos w Szwajcarii, w sezonie narciarskim traci nawet 50% swojej głębokości na rzecz naśnieżania stoków przy wykorzystaniu jego zasobów wodnych [6]. Takie gwałtowne zmiany poziomu wody spowodowały zniknięcie niektórych gatunków roślin z wybrzeży naturalnych zbiorników wodnych. Z badań prowadzonych w różnych częściach świata wiemy, że nadnaturalne fluktuacje poziomu wody w jeziorach mogą wręcz sprzyjać destabilizacji całego wodnego ekosystemu [7]. Potęgują utratę bioróżnorodności, a nawet ułatwiają rozprzestrzenianie się gatunków inwazyjnych.
Tworzenie zbiorników wodnych na potrzeby naśnieżania ma też inne, nieco mniej oczywiste (ale będące logicznym następstwem) konsekwencje – przekształcenie terenu. W wielu miejscach na świecie, wyjątkowo dogodną lokalizacją do tworzenia tego typu infrastruktury, stały się górskie mokradła [6]. Te wyjątkowo cenne i różnorodne biologicznie ekosystemy zostają drastycznie zmniejszone, a niekiedy nawet całkowicie zniszczone czy osuszone.
Woda pompowana do armatek śnieżnych z takich zbiorników ma też naturalnie nieco inny skład, niż ta, która ląduje na ziemi wraz opadami atmosferycznymi. Jest ona znacznie bardziej zasobna w składniki odżywcze i różnego rodzaju związki nieorganiczne. To, razem z krótszym okresem wegetacji (sztucznie usypana pokrywa śnieżna potrafi przykrywać rośliny nawet 4 tygodnie dłużej niż naturalny śnieg) może długoterminowo wpływać na skład gatunkowy i różnorodność lokalnej flory [8].
Chemiczne roztopy i konflikty społeczne
Topniejący sztuczny śnieg to ciąg dalszy nieprzewidywalnych konsekwencji ekologicznych. Spływająca po stoku woda na koniec sezonu zawiera bowiem nie tylko to, co zaciągnięte zostało ze zbiorników wodnych, ale także wszystko to, czym śnieg wysycił się w międzyczasie. Szczególnie dużego problemu upatruje się w przypadku topniejącej pokrywy śnieżnej pokrywającej nowo wybudowane i zrewitalizowane trasy narciarskie [6]. Do zanieczyszczenia wody z roztopów, np. metalami ciężkimi, przyczyniać mogą się też same rurociągi do sztucznego naśnieżania.
Nieznane konsekwencje dla przyrody i ludzkiego zdrowia mogą mieć też wszelkie mieszaniny, które mają za zadanie optymalizować produkcję sztucznego śniegu. Jedna z nich, tzw. Snowmax, pomaga oszczędzać wodę podczas sztucznego naśnieżania, ale zawiera w składzie bakteryjne białka, których grzybobójcze właściwości zdają się być cały czas aktywne [8]. Niestety ich oddziaływanie w środowisku stoi pod znakiem zapytania. Często, jak i prawdopodobnie w tym przypadku, nie mamy pojęcia, co wpuszczamy do ekosystemu.
W Arizonie, jakiś czas temu, w ramach oszczędzania wody zaproponowano nawet używanie wody pochodzącej ze ścieków (oczyszczonej oczywiście). Mimo, że na pierwszy rzut oka wydaje się to być całkiem sensownym posunięciem, szybko okazało się przynosić raczej problemy niż rozwiązania [9]. W roztopach z tak wytworzonego sztucznego śniegu wykryto m.in. niewielkie pozostałości farmaceutyków. Przelało to czarę rozgoryczenia rdzennych mieszkańców z plemienia Hopi, którzy tamtejsze wzgórza uważają za święte. Wieloletni konflikt między korporacyjnymi interesami, a dziedzictwem rdzennej ludności rozpalił się na dobre i do dzisiaj nie ostygł.
Sztuczny śnieg jest częścią problemu, na który miał być odpowiedzią
Nie mniej kontrowersyjną kwestią jest energia potrzebna do zasilenia armatek śnieżnych. W niektórych rejonach produkcja sztucznego śniegu zużywa w sezonie nawet więcej energii, niż cały system wyciągów narciarskich [10]. Dodajmy, że bardzo często jest to energia ze źródeł nieodnawialnych. Mimo, że problem ten zdaje się być błahy na tle innych obszarów ludzkiej działalności, które wymagają znacznie większych nakładów energii elektrycznej i są nieporównywalnie bardziej emisyjne, jest tutaj pewnego rodzaju niedorzeczność.
Sztuczny śnieg powstał w końcu z potrzeby “nadrabiania” za śnieżną, zimową pogodę, na której w świetle zmian klimatu coraz mniej możemy polegać. Gdyby nie zmiany klimatyczne i związane z nimi coraz większe ograniczenia w dostępie do naturalnego śniegu, stoki nie musiałyby być sztucznie naśnieżane. Paradoksalnie jednak, im więcej ustawiamy armatek śnieżnych wzdłuż stoków, tym więcej wymagają energii i tym bardziej stają się integralną częścią problemu, na który miały być odpowiedzią. Na to jednak – dopóki zimowe biznesy się kręcą – mało kto zwraca uwagę.
Naśnieżanie stoków szybko przestanie się opłacać
Sztuczny śnieg pozwala właścicielom obiektów sportowych kontynuować działalność i obsługiwać turystów na przekór niesprzyjającym okolicznościom, ale jest też sporym kosztem. W północnej Ameryce na produkcję sztucznego śniegu ośrodki wydają każdego sezonu między 500 tys. a 3,5 mln. dolarów [11]. Możemy przyjąć, że koszty są podobne także w Europie. Przynajmniej zazwyczaj.
W ostatnich latach, w okolicach szwajcarskiego ośrodka sportów zimowych Zermatt Bergbahnen AG zainwestowano bowiem ponad 100 mln funtów w infrastrukturę do sztucznego naśnieżania stoków [4]. Armatki śnieżne mają za zadanie zasypać sztucznym śniegiem blisko 140 km tras narciarskich. Póki co, dają radę – jednak i one nie poradzą sobie, jeśli temperatura będzie rokrocznie wzrastać. Ogromna inwestycja może okazać się zatem raczej krótkoterminowym łataniem dziur (zarówno budżetowych, jak i tych w śniegu), niż długofalowym rozwiązaniem.
Sztuczny śnieg, co do zasady, jest wyjściem raczej niezbyt przyszłościowym. Ocieplający się klimat bowiem powoduje, że wydajność urządzeń produkujących sztuczny śnieg spada. Im zatem cieplej, tym więcej ich potrzeba – a wraz z nimi rur, kompresorów i całej, równie kosztownej infrastruktury. Dla osób prowadzących ośrodki na niższych wysokościach, gdzie zmiany klimatu są i będą najdotkliwsze, bardzo szybko takie przedsięwzięcie może stać się po prostu nieopłacalne [12]. Jeśli jednak uparcie będą brnąć w sztuczne utrzymywanie zimowego krajobrazu, rosnące koszty zapewne spadną na samych beneficjentów sportów zimowych lub zostaną pokryte rządowymi dotacjami.
Najlepsze rozwiązanie? Adaptacja
Wydaje się, że najlepsze, co mogą zrobić właściciele ośrodków sportów zimowych zarówno dla środowiska, jak i dla własnego biznesu, to dostosować się do tego, co oferują okoliczności. Niektóre organizacje, np. CIPRA zachęcają turystów do podejmowania w Alpach aktywności dostępnych cały rok i nie wymagających angażowania rozwiązań inwazyjnych dla środowiska. Promowane są festiwale i wszelkie inne aktywności kulturowe, trekking, wspinaczka, kolarstwo, a nawet paralotniarstwo.
Należy bowiem popularyzować turystykę wysokogórską – ale taką, która zapewni lokalnej społeczności długofalowy, stabilny dochód bez odroczonych w czasie, dotkliwych konsekwencji [13]. Tylko w taki sposób społeczności utrzymujące się z turystyki górskiej są w stanie uodpornić swój dobrobyt na wpływ nieuchronnych zmian klimatu. Zamiast udawać, że globalne ocieplenie nas nie dotyczy i stosować maladaptacyjne rozwiązania, które w dłuższej perspektywie wpędzają nas w jeszcze większe tarapaty, już teraz powinniśmy zwrócić się ku długoterminowemu planowaniu aktywności, które uwzględniają ocieplający się klimat jako czynnik kształtujący nasze życia. Zmiany klimatu już tutaj są – nie ma sensu tuszować ich sztucznym śniegiem, bo taka walka jest z góry spisana na porażkę.
Zrównoważone sporty zimowe – to da się zrobić
Nie chodzi jednak o to, żeby całkowicie bojkotować sporty zimowe. Wręcz przeciwnie, dopóki możemy, należy je wspierać – ale w sposób zrównoważony i przyszłościowy.
W pierwszej kolejności wybierajmy na narciarskie eskapady takie miejsca, w których śnieg pojawia się naturalnie. Wbrew pozorom, trochę ich jeszcze na świecie zostało.
W alternatywie do zjeżdżania ze szczytu góry do ośrodka, rozważmy sporty zimowe, które nie wymagają wjeżdżania na stok za pomocą wyciągów. Narciarstwo biegowe czy przeprawa w rakietach śnieżnych też sprawiają mnóstwo frajdy, a całkowicie eliminują potrzebę zużycia energii elektrycznej.
Zmieńmy też trochę oczekiwania – śnieg nie pada przecież dla nas. Jeśli akurat w górach go brakuje, możemy przecież wybrać się na szlak i odbyć malowniczy spacer.
Źródła
- [1] OECD, 2007: Climate Change in the European Alps: Adapting Winter Tourism and Natural Hazards Management, OECD Publishing, Paris.
- [2] Gerbaux M., Spandre P., François H., George E. and Morin S., 2020: Snow Reliability and Water Availability for Snowmaking in the Ski resorts of the Isère Department (French Alps), Under Current and Future Climate Conditions. Journal of Alpine Research, 108-1.
- [3] Breiling M., Sokratov S., 2012: Water demand for ski resort development in the Austrian Alps: an Overview. Geophysical Research Abstracts, 14.
- [4] Baraniuk C., 2019: Melting ski resorts are developing a fatal addiction to snow machines. Wired [dostęp 26.01.2022].
- [5] Grunewald T., 2018: How much water gets lost in artificial snowmaking? WSL Institute for Snow and Avalanche Research SLF [dostęp 27.01.2022].
- [6] De Jong C., 2015: Challenges for mountain hydrology in the third millennium. Frontiers in Environmental Science, 3.
- [7] Zohary T., Ostrovsky I., 2011: Ecological impacts of excessive water
level fluctuations in stratified freshwater lakes. Inland Waters, 1: 47-59. - [8] Dingle A., 2019: Open for Discussion: Artificial Snow: A Slippery Slope. American Chemical Society [dostęp: 27.01.2022].
- [9] Cowan E., 2018: US tribe fights use of treated sewage to make snow on holy peaks. The Guardian [dostęp 01.02.2022].
- [10] See Les Arcs, Eco Friendly & Sustainable Skiing in Les Arcs: Discover how to minimize your trip’s environmental impact. seelesarcs.com [dostęp 01.02.2022].
- [11] Responsible Travel: Saying no to fake snow [dostęp 01.02.2022].
- [12] Pickering C. M., Buckley R. C., 2010: Climate Response by the Ski Industry: The Shortcomings of Snowmaking for Australian Resorts. Ambio, 39: 430-438.
- [13] Roncucci R., 2020: Artificial snow may help the Alps now, but it comes at a cost to the future. Global Center on Adaptation [dostęp 01.02.2022].