Świat, w którym dzisiaj żyjemy (lub też: który kreujemy), to świat napędzany nieustanną, szybką zmianą. Zaspokajanie rosnących ludzkich potrzeb i nasza skomplikowana aktywność na Ziemi bynajmniej nie pozostają bez wpływu na jej funkcjonowanie. Realia cywilizacyjnego “Wielkiego Przyspieszenia” to także realia szóstego wielkiego wymierania, zmian klimatu i wielkoskalowej degradacji środowiska. Nie powinno dziwić nas zatem stwierdzenie, że nieskończony wzrost gospodarczy na planecie o skończonych zasobach jest po prostu niemożliwy. Z takiego założenia przynajmniej wychodzą ci, którzy postulują (między innymi) postwzrost jako sposób na wyrównanie bardzo zaburzonej już równowagi na Ziemi.
Spis treści
Geneza terminu
Idea postwzrostu, jako dążenia do minimalizacji konsumpcji i wzrostu gospodarczego, była dyskutowana zasadniczo już od starożytności [1]. Tak naprawdę nawet Diogenesa z Synopy, który – według legendy – postanowił zamieszkać w beczce, można by uznać za jej (wyjątkowo radykalnego) zwolennika.
W rzeczywistości sam termin “postwzrost” po raz pierwszy oficjalnie pojawił się w kilku francuskich publikacjach w latach siedemdziesiątych ubiegłego wieku. Do początku XXI wieku określenie to funkcjonowało głównie wśród grup aktywistów w nielicznych krajach Europy. W gmachach akademickich postwzrost zawitał zaledwie kilkanaście lat temu, w wyniku powołania w 2008 roku w Paryżu pierwszej konferencji poświęconej temu zagadnieniu. Wtedy też po raz pierwszy pojawił się anglojęzyczny termin degrowth (wcześniej funkcjonowało głównie francuskie décroissance).
Zawiłości nomenklaturowe
Niestety w naszym kraju nomenklatura oscylująca wokół tego pojęcia ma pewne limity, co z resztą zauważają, a nawet próbują usystematyzować, nieliczni specjaliści [2]. W rodzimej terminologii po prostu brakuje klarowności i naukowej precyzji.
Polski termin “postwzrost”, chociaż jest dosłownym tłumaczeniem angielskiego post-growth, znaczeniowo odnosi się do pojęcia degrowth. Niestety, względem literatury obcojęzycznej, jest to dość mylące. Co więcej – postwzrost jest pojęciem dość szerokim znaczeniowo – nieco szerszym, niż anglojęzyczne degrowth, którego jest odpowiednikiem. Przynajmniej w potocznym użyciu i debacie publicznej. Zasadne zatem wydają się postulaty, żeby nieco usystematyzować sytuację i zacząć używać bardziej adekwatnego “dewzrost” w odniesieniu do degrowth, a “postwzrost” zarezerwować znaczeniowo dla post-growth. Z drugiej strony sami badacze zauważają, że takie terminy mogą zniechęcać ludzi niezwiązanych ze środowiskiem akademickim [2]. Być może lepiej byłoby po prostu używać słowa umiar?
Dla jasności, rozwinięcie terminów:
Degrowth (po polsku postwzrost) – to idea, używana w odniesieniu zarówno politycznym, jak i ekonomicznym czy społecznym, która opiera się na krytyce kapitalizmu i “wzrostu” za wszelką cenę – kosztem ludzi i środowiska. Jest to także pewnego rodzaju ruch społeczny, który zrzesza aktywistów i badaczy poszukujących nowych rozwiązań gospodarczych – zapewniających ludziom dobrobyt inny, niż ekonomiczny – i popularyzujących je. Nadrzędnym postulatem jest zmniejszenie produkcji i konsumpcji mające na celu poprawę dobrobytu ludzi i warunków ekologicznych na Ziemi. Zwolennicy degrowth postulują także tworzenie społeczności opartych na wzajemnej pomocy, solidarności, a krytykują działalność korporacji i nadmierną konsumpcję dóbr materialnych [3], [4].
Post-growth (brak polskiego odpowiednika, często scalany z postwzrostem) – post-growth, podobnie jak degrowth, uznaje potrzebę wyjścia poza systemy gospodarcze oparte na wzroście w sposób, który pozwoli wszystkim istotom na rozwój. Tym, co odróżnia go od degrowth, jest nieco bardziej liberalne ujęcie problemu. Post-growth upatruje sporych wartości w niektórych elementach funkcjonujących dzisiaj systemów gospodarczych i skłania się ku rozwijaniu ich, zamiast odwracania się od nich. Zwolennicy tej idei postulują rozwiązania adekwatne względem miejsca, czasu, zasobów i czynników kulturowych [5].
Dopóki w polskim języku degrowth funkcjonuje jako “postwzrost”, a różnica między nimi nadal pozostaje dość enigmatyczna, my także będziemy posługiwać się tym terminem w dalszej części artykułu.
“Wielkie Przyspieszenie” a postwzrost
Potrzeba opracowania takich idei jak postwzrost i jemu podobne, zrodziła się zaledwie kilkadziesiąt lat temu. Było to jednak kilkadziesiąt wyjątkowo intensywnych lat – niespotykanej dotąd dynamiki rozwoju cywilizacyjnego.
Początek “Wielkiego Przyspieszenia” (z ang. The Great Acceleration), czyli – mówiąc w skrócie – drastyczną zmianę relacji człowieka z resztą natury i jej zasobami, datuje się na połowę XX wieku [6]. Od tamtej pory gwałtownie przyspiesza jednocześnie utrata bioróżnorodności, zanieczyszczenie środowiska, zmiana klimatyczna i utrata zasobów naturalnych. Jak podkreśla coraz więcej badaczy i instytucji, jest to ściśle związane z naszą działalnością gospodarczą i wzrostem gospodarczym [7]. Skoro wzrost jest degradujący dla przyrody i pogłębia nierówności społeczne, naturalną koleją rzeczy z pomocą przychodzi postwzrost. Wbrew jednak temu, co mogłoby się wydawać, implementacja takiej idei w różnych aspektach gospodarki i życia społecznego wcale nie oznacza zatrzymania rozwoju czy recesji.
Postwzrost to nie recesja gospodarcza
Recesja, czy też depresja gospodarcza, jest procesem niepożądanym i nieplanowanym. Jest długotrwałą destabilizacją gospodarki, która ma negatywne skutki, jak wzrost bezrobocia czy liczne bankructwa. Postwzrost jest z kolei planowaną zmianą paradygmatu gospodarczego i dobrze zaprojektowaną zmianą społeczną [8].
Jak trafnie zauważył autor artykułu w The Conversation:
Podobnie jak wąż zjadający własny ogon, nasza nastawiona na wzrost cywilizacja cierpi z powodu złudzenia, że wzrost nie ma limitów środowiskowych. Jednak przedefiniowanie wzrostu w epoce ograniczeń nas nie ominie. Jedynym pytaniem jest, czy będzie to zaplanowane, czy zmusi nas do tego jakaś katastrofa.*
Postwzrost miałby być oczywiście tym rozwiązaniem zaplanowanym, zaprojektowanym, dobrze przemyślanym i wdrażanym w życie zanim zmusi nas do tego sytuacja.
W kontekście gospodarki wzrostu i postwzrostu, porównaniem dobrze obrazującym różnicę między nimi jest słoń i ślimak [9]. O ile słoń z trąbą w górze symbolizuje wzrost, leżący stagnację, a z trąbą opuszczoną recesję gospodarczą, tak postwzrost jest ślimakiem – czymś po prostu nieporównywalnie innym. Inaczej zorganizowanym i inaczej funkcjonującym, mniej konsumującym i z innymi priorytetami. Samo pojęcie recesji gospodarczej funkcjonuje zresztą tylko i wyłącznie w perspektywie, w której najwyższą wartością oraz wyznacznikiem dobrobytu ludzi jest wzrost gospodarczy. Postwzrost proponuje zmianę perspektywy. Co więcej, proponuje rozwój i pewnego rodzaju wzrost – tyle, że nie gospodarczy, nie oparty na akumulacji dóbr materialnych.
Lepiej zamiast więcej
Tylko na czym ten dobrostan miałby być oparty i jak go osiągnąć? To dobre pytanie. Postwzrost, jako stosunkowo nowa koncepcja, oferuje trochę rozwiązań, ale cały czas jest przedmiotem intensywnej debaty. Jest poniekąd wołaniem o kreatywność w poszukiwaniu odpowiedzi na bardzo trudne pytanie: jak inaczej możemy mierzyć dobrostan życia, niż względem posiadanych dóbr materialnych? Jak możemy żyć lepiej, konsumując mniej?
Z pewnością mając więcej czasu wolnego i bardziej angażując się w lokalne inicjatywy społeczne. Przedsięwzięcia w duchu postwzrostu, które działają dzisiaj dosyć prężnie, to np. kooperatywy żywnościowe czy ogrody społeczne. W ramy tej idei doskonale wpisują się także inicjatywy oparte na ekonomii współpracy, oraz wszelkie dążenia do decentralizacji produkcji i dystrybucji potrzebnych dóbr oraz energii z odnawialnych źródeł. Ciekawą propozycją zwolenników postwzrostu, obok wprowadzenia limitów oddziaływania na środowisko i ograniczania działań marketingowych, jest także wdrożenie po prostu innej miary dobrobytu, niż PKB.
Najpierw postwzrost, potem steady-state economy
W założeniu, postwzrost na początku musi wprowadzić pewne ograniczenia względem tego, co znamy dzisiaj. Najbogatsze społeczeństwa świata, według tej idei, powinny dążyć do obniżenia swojego zapotrzebowania na energię i surowce. Nie musi (a wręcz nie może) to jednak trwać w nieskończoność. Kiedy (i jeśli) już uda się osiągnąć minimalny pożądany poziom produkcji i konsumpcji, zasadne będzie wdrożenie tzw. steady-state economy [10].
Steady-state economy to model, w którym nie produkujemy więcej dóbr i kapitału ponad to, co już jest w obiegu. Podobnie jednak jak postwzrost nie jest recesją gospodarczą, tak steady-state economy nie należy mylić z gospodarczą stagnacją. Druga jest bowiem porażką nieudolnie funkcjonującej gospodarki nastawionej na wzrost ekonomiczny, a druga pożądanym, planowanym i projektowanym zabiegiem mającym na względzie relacje człowieka z naturą. Oczywiście zarówno z ideą steady-state economy, jak i samego postwzrostu, można polemizować (i robi się to dość intensywnie).
Postwzrost czy zielony wzrost?
Zwolennicy idei postwzrostu stoją niejako w opozycji do zwolenników tzw. zielonego wzrostu, czy też zrównoważonego rozwoju. Wszystko dlatego, że wysiłki na rzecz zielonego wzrostu – póki co – na niewiele się zdają. Coraz mniej realistyczne bowiem wydaje się rozdzielenie wzrostu gospodarczego od zużycia zasobów, pogodzenie rozwoju z ograniczeniem pozyskania naturalnych surowców [7]. Na ten moment jedno niejako wyklucza drugie. Osoby skłaniające się ku postwzrostowi zadają też pytanie: czy dalszy rozwój, jakkolwiek zrównoważony, jest możliwy, skoro już dawno temu przekroczyliśmy możliwości naszej planety do utrzymania kolejnych pokoleń i innych organizmów (co w końcu jest koronnym założeniem idei zrównoważonego rozwoju i SDG)?
Z drugiej strony zrównoważony (ale jednak nadal) rozwój, to coś, co znamy, w czym umiemy się poruszać. Nie wymaga od nas dramatycznego przedefiniowania systemu wartości czy przewrotu w obrębie zasad działania gospodarki. Jego zwolennicy zarzucają postwzrostowi utopijność, enigmatyczność i niewielką ilość funkcjonujących, realnych rozwiązań. Wychodzą z założenia, że lepiej i łatwiej jest udoskonalać to, co już mamy, niż wszystko to porzucić na rzecz zaczynania od nowa (i to w fazie testowej).
Naszym zdaniem – to bardzo skomplikowany problem, w którym obie strony mają trochę racji. Rozwój technologiczny może nam pomóc i pomaga (chociażby coraz bardziej wydajne OZE), ale nie może być on usprawiedliwieniem dla wytwarzania i gromadzenia coraz większej ilości dóbr czy nawet zachowania konsumpcyjnego status quo w bogatych społeczeństwach. Wiele rzeczy, którymi się dzisiaj otaczamy, jest nam po prostu niepotrzebnych.
Źródła
- [1] Degrowth.org: Short history [dostęp 02.02.2021].
- [2] Parafianowicz W., Czepkiewicz M., Rok J., Morawski P., Skrzypczyński R., 2020: Jak rozmawiać o dewzroście i postwzroście? Czas Kultury, 3, 63-65. Fragment dyskusji i wypowiedzi autorów dostępne tutaj.
- [3] Degrowth.info: What is degrowth? [dostęp 03.02.2021].
- [4] Degrowth.org: Definition [dostęp 03.02.2021].
- [5] Post Growth Institute: What is post-growth economics, and why is it necessary? [dostęp 03.02.2021].
- [6] Steffen W., Broadgate W., Deutsch L., Gaffney O., Ludwig C., 2015: The trajectory of the Anthropocene: The Great Acceleration. The Anthropocene Review, 2: 81-98.
- [7] European Environmental Agency, 2011: Growth without economic growth. Narratives of Change, EEA [dostęp 02.02.2021].
- [8] Hickel J., 2020: What does degrowth mean? A few points of clarification. Globalizations, 1-7.
- [9] Chertkovskaya E., Paulsson A., Kallis G., Barca S., D’Alisa G., 2017: The vocabulary of degrowth: A roundtable debate. Ephemera. Theory & politics in organization,17: 189-208.
- [10] Samuel A., 2014: Life in a ‘degrowth’ economy, and why you might actually enjoy it. The Conversation [dostęp 04.02.2021].
* tłumaczenie własne.
[…] go raczej mianem “economic mindset”, ekonomicznego sposobu myślenia [1]. Podobnie jak idea postwzrostu, jest to zatem bardziej kompas, który ma pomóc nam kształtować nowoczesną, sprawiedliwą […]